Czas snu (ang. Dreamtime, w językach aborygeńskich MalcheraAlcheringaMura-mura Tjukurrpa i inne) to mitologia australijskichAborygenów. Legendy opisujące "czas snu" stanowią najstarsze istniejące przekazy ustne, szacuje się, że legendy Aborygenów mają ponad 50 000 lat[potrzebne źródło].
Większość plemion aborygeńskich uważa, że wszystkie żywe stworzenia na Ziemi są ze sobą powiązane i tworzą jeden wielki system, który wywodzi się bezpośrednio od ich duchowych przodków z "czasu snu". Według Aborygenów każde wydarzenie pozostawia za sobą jakiś fizyczny ślad, a cały świat fizyczny jest rezultatem działania metafizycznych stworzeń, które dzięki swojemu istnieniu wykreowały go.
"Czas snu" opisuje okres przed stworzeniem Ziemi, kiedy nie istniał jeszcze fizyczny, materialny świat. "Czas snu" według wierzeń nadal istnieje i można się do niego dostać lub też porozumieć się z żyjącymi tam duchami dzięki odpowiednim rytuałom magicznym.

Aborygeńskich opowieści nie należy mylić z bajkami. Ta skarbnica wiedzy o pierwotnych mieszkańcach Australii opowiada o tym co robili, myśleli i czuli przez tysiące lat.
Od powstania gatunków po elementarną budowę świata, organizacje społeczności, aspekty życia i śmierci Aborygeni znajdują wyjaśnienie w mitach.
Klimat Australii też miał duże znaczenie w kształtowaniu mitologii. Rzadko padające deszcze, długotrwałe susze stały się powodem powstania niektórych opowieści. Duchy błyskawic, gromu i deszczu miały ogromne znaczenie i odgrywały wielką role w życiu codziennym Aborygenów.
Czytając je możemy się zanurzyć w prastary i fascynujący świat.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Fragmenty z opowieści o "Czasie Snu".

"Jak Ziemia się obudziła..."
Dawno temu na Ziemi było ciemno i cicho. Ziemia miała jałową powierzchnię. Wewnątrz głębokiej jaskini Nullabor, spał z piękną kobietą -Słońcem "Wielki Ojciec Duch". Łagodnie budził ją i kazał wyjść jej z jaskini i obudzić wszechświat do życia. "Słońce Matka" otworzyła oczy i ciemność zniknęła. Jej promienie rozpostarły sie w okół, ogarnęły Ziemię. Ona wzięła oddech i powietrze łagodnie zadrżało jakby dmuchnął mały wietrzyk.

"Słońce Matka" wyruszyła w długą podróż z północy na południe i ze wschodu na zachód budzić jałową Ziemię. Ziemia trzymała nasienie potencji wszystkich rzeczy, i gdziekolwiek łagodne promienie Słońca dotknęły Ziemi, tam rodziły się krzewy i drzewa. Rosły, aż Ziemia zazieleniła się. W głębi wielkich pieczar, "Matka Słońce" obudziła życie stworzeń, które drzemały. Pobudziła do życia owady, węże, jaszczurki i inne gady mówiąc-
"obudźcie się, idźcie na drzewa i w trawy radośnie powstańcie z głębokiego snu..."

Wtem ruszyły węże przez Ziemię, sformowały rzeki, i stały się twórcami, jak "Matka Słońce".
Za wężami popłynęły potężne rzeki, obfite wody życia pełne wszystkich rodzajów ryb i różnych stworzeń.
Z wody wyszły zwierzęta i inne stworzenia, a "Matka Słońce" powiedziała- "wasz dom będzie na Ziemi...","dnie będą zmieniać się z mokrych na suche i z zimnych na gorące..."- tak powstały pory roku.
Po tych słowach "Matka Słońce" wyruszyła w podróż daleko po niebie ku zachodowi. Wtedy niebo stało się czerwone, ciemność zalała Ziemię jeszcze raz. I wówczas wszelkie stworzenia podniosły alarm i w strachu zgromadziły się razem.
Wtem niebo zaczęło świecić różowym blaskiem od wschodu. "Matka Słońce" uśmiechnięta powróciła na Ziemię i wszędzie zapanowała wielka radość.
I tak "Matka Słońce " dostarczyła okres spoczynku dla wszystkich stworzeń Ziemi,odbywając tę podróż każdego dnia.

"Jak powstały wzgórza."

Dawno temu Ziemia była płaska, a na równinie zwanej Puthadamathanha żył kozioł Mandya i kangur Urdlu. Wędrowali razem, a ulubionym ich pożywieniem były korzenie Ngarndi Wari.
Pewnego razu Urdlu znalazł dużo ładnych korzeni, a Mandya tylko jeden mały korzonek. Urdlu nie powiedział Mandya o tym, gdzie jest obfitość pożywienia.
Biedny Mandya stawał się coraz słabszy i chudszy a Urdlu silniejszy i grubszy.
W końcu wygłodzony Mandya przyszedł do Urdlu i prosił o malutki korzonek. Urdlu spojrzał na wychudzonego Mandya, i powiedział- "poszukaj, jakiś kawałek gdzieś tu leży, weź go sobie." Mandya długo szukał aż znalazł i zjadł go ze smakiem. Zapytał Urdlu gdzie może znaleźć więcej korzeni. Urdlu zlitował się nad kompanem i wskazał ręką kierunek gdzie mógł je znaleźć lecz było już późno i obaj poszli spać.
Na zajutrz Urdlu wstał pierwszy i poszedł szukać wody. Wówczas Mandya wstał i udał się szlakiem wskazanym przez Urdlu szukać korzeni. Wędrował długo aż dotarł na miejsce.
Urdlu wrócił z wyprawy po wodę. Zdziwiony nieobecnością kompana, przypomniał sobie że ten poszedł po jego korzenie. Zdenerwowany wyruszył za nim. Kiedy Urdlu przybył na miejsce, Mandya zajęty wykopywaniem korzeni nie zauważył jego obecności. Rozzłoszczony Urdlu krzyknął, "Dlaczego kopiesz w moim miejscu!!!" Wystraszony Mandya pogryzając korzonek przypominał drżącym głosem, że sam mu pokazał to miejsce. Urdlu bardzo się rozgniewał i wybuchła między nimi walka. Szarpali się za ręce, nogi, głowy rozciągając swoje ciała do olbrzymich rozmiarów. Wtedy Urdlu zranił mocno kompana. Po wszystkim raniony Mandya poszedł daleko do miejsca zwanym Vadaardlanha odpocząć i leczyć rany.
Kiedy próbował zasnąć, rana bolała coraz bardziej. W końcu nie wytrzymał i wyją kamienie, które sprawiały ból. Rzucił nimi ze złości w ziemię i tak powstały wzgórza.
Urdlu zrozumiał że źle się zachował i poszedł ku Vadaardlanha za Mandya by go przeprosić. Idąc widział w oddali wyrastające wzgórza. Krzykną" Hej! Co jest stary kumplu? Przez te wzgórza nie będe mógł tu żyć i wędrować!" Zdenerwowany kangur żeby zapewnić sobie zapas wody uderzył z całej siły ogonem w ziemię tworząc wielką dziurę, którą wypełniła woda. I tak powstało Munda ( dziś Jezioro Frome). Mandya z zazdrości o wodę wsypał do jeziora sól. Po dziś dzień woda w jeziorze jest słona a kangury przez to nie mogą jej pić.
Mandya siedział na wzgórzach Vadaardlanha. Patrzył i wołał "Wracaj skąd przyszedłeś!" Potem Mandya zamienił się w ducha Thudupinha, a w tym miejscu dziś ziemia jest czerwona od krwi z jego ran po wielkiej walce z Urdlu. Nazwana jest "Mandya Arti" co znaczy "krew".

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Uluru

Olbrzymia skała,niczym góra, wysoka na 400m ma ogromne znaczenie dla Aborygenów. Tu krzyżuje się niezliczona ilość szlaków z "Czasu Snu". Jedna z legend głosi, że tu rozegrała się walka ludzi - węży, a skała powstała w wyniku tej walki.

Dawno temu Kuniya- lud "skalnego pytona" mieszkał na pustyni niedaleko Woma- wężowych kompanów i sojuszników.
Członkowie plemienia Kuniya zawsze niespokojni.Wciąż czegoś szukając, zapuszczali się coraz dalej, na obce tereny. Pewnego dnia dotarli do Uluru,
-w owym czasie skała jeszcze nie istniała, na jej miejscu rozciągała się
bezkresna równina. Miejsce to urzekło tak bardzo lud Kuniya że postanowili zakończyć wędrówkę i osiąść tu na stałe. Wrócili pożegnać się z kompanami Woma. W trakcie pożegnalnej uczty z ludem Woma, plemię Kuniya zaprzysięgło lojalność i przyjaźń dotychczasowym sąsiadom i wyruszyło w drogę do nowego miejsca.
Żyli tam długo w spokoju i szczęściu, ale czar prysnął w dniu, kiedy pojawili się Liru-plemię "jadowitych węży-wojowników"
Rozpętała się straszliwa bitwa, która trwała długi czas.
Z powodu wstrząsów powstałych w wyniku walki rozstąpiła się ziemia i narodziła się wielka skała, a na skale po dziś dzień widoczne są ślady zaciętej bitwy.

Tak oto powstało Uluru z ogromnej masakry i bólu.
Jest symbolem końca świata z "Czasu Snu" i początkiem nowych czasów.
To jest koniec formowania świata i od tej pory ma on istnieć w niezmiennej swej postaci.
Uluru to święte miejsce wszystkich Aborygenów.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Yidaki - powstanie didgeridoo i gwiazd.
Dawno dawno temu, gdy świat jeszcze się formował dobry, łagodny Tjijikurupu chciał zapalić ognisko żeby
jemu i jego rodzinie było ciepło, wówczas było mokro, zimno i ciemno to czas zanim powstało słońce.
Tjijikurupu poszedł zbierać drewno, gdy już wrócił do jaskini i rozpalił ogień dostrzegł że jeden konar
ma otwór z którego wyszedł termit który poprosił Tjijikurupu aby ten nie spalił jego rodziny.
Dobrotliwy Tjijikurupu popatrzył do środka konara i ujrzał tam całe gniazdo termitów.Zrobiło mu się ich żal, poszedł przed jaskinie i w stronę nieba dmuchną w gałąź,termity siłą wydmuchu poleciały w niebo a dźwięk jaki powstał zamienił je w gwiazdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz